: Przebieg rejsu : Mapa : Wspomnienia : Galeria : Księga Gości : Napisz do nas : Zamów biuletyn |
Z GUADALCANAL DO DARWIN - Sylwester na Pacyfiku Jerzy Wąsowicz Honiara - Guadalcanal - Sobota 24.12.94 r. Wigilia świąt Bożego Narodzenia jest dniem upalnym i pogodnym, nie możemy w sobie wyzwolić wrażenia takiego, jakie towarzyszy wigilii w Kraju. Trudno nam stworzyć świąteczny nastrój. Odbieramy z urzędu celnego przesyłkę od przyjaciół z Nowej Zelandii - maleńką choinkę, to ona uświetni nasze święta. Z rosyjskiego statku otrzymujemy kilka mrożonych tuńczyków, tuszonkę i trochę innych swojskich produktów. Tuńczykami dzielimy się z niemieckim jachtem i personelem klubu. Wieczorem - gdy upał trochę zelżał przygotowujemy polską kolację. Jest ryba a la siedź (tuńczyk), kapusta z grochem, racuchy, grzybki i barszczyk. Andrzej rozwiesza światełka choinkowe na sztagu i wantach, podłącza agregat i mamy uroczystą iluminację. Australijczycy z okrętu wojennego, który tu przypłynął z Bougainville na czas świąt, chcą się koniecznie zaprosić do nas na wieczór, obiecując przynieść dużo piwa. Z pewnymi trudnościami tłumaczymy im, że wigilia to bardzo specyficzny polski wieczór i że tradycyjnie spędzamy go w rodzinny gronie. Zapraszamy ich na następny dzień. Pierwszego dnia świąt od rana ruch, Australijczycy robią sobie jakieś kawały na statku, a później wszyscy razem urządzamy popisy na nartach wodnych i deskach surfingowych ciągnionych za dinghy. W Santa Cruz Point Yacht Club też wesoło, czarnoskóry personel klubu pracujący na co dzień w barze, tego dnia siedzi przy stolikach, a biali członkowie klubu pełniąc ich role, obsługując ich. Wszyscy bawią się znakomicie. Ale takie zdarzenie występuje tylko dwa razy do roku z okazji świąt. 29 grudnia po południu opuszczamy Honiarę i żeglujemy na północ. Noc zastaje nas w cieśninie pomiędzy Guadalcanal a wyspą Sava. Kompas wykonuje jakieś dziwne cyrkulacje i zachowuje się dziwnie. Patrzę na mapę, no tak wszystko się wyjaśnia, płyniemy przez Iron Bottom Sound. Nazwa pochodzi od dziesiątków statków i okrętów zaściełających dno cieśniny, zatopionych tutaj w podczas II wojny w czasie ciężkich walk o Guadalcanal. 3l grudnia raniutko wchodzimy do cieśniny rozdzielającej wysepki z grupy Russel I. Mamy informację, że główną wioską na tym archipelagu jest Yandina, ale na mapie morskiej nie figuruje, rozglądamy się za nią płynąc przez cieśninę. Dogania nas czółno krajowców z przyczepnym silnikiem. Dowiadujemy się gdzie jest wioska i przy okazji wymieniamy rzeźby i owoce za ubrania. Docieramy do Yandina po południu, zwiedzamy wioskę, jest sylwestrowe popołudnie, wszędzie trwają przygotowania do nocy sylwestrowej. Wieczorem Mariusz przyprowadził na jacht jakąś lokalną orkiestrę z gitarami i ukulele. Zabawa rozwija się. Śpiewamy na przemian piosenki - my polskie, oni lokalne. Około 10 wieczorem zjawia się ojciec dwojga uczestników tego spotkania i zaprasza nas do swojej chaty. Podpływamy tam Anticą i rzucamy kotwicę w zatoczce naprzeciwko domostwa. Całą noc spędzamy na matach przed domem celebrując uroczystości noworoczne. Częstują nas alkoholem produkowanym z palmy kokosowej. Bardziej to przypomina ocet niż cokolwiek innego. O północy podano piwo w butelkach i mnóstwo tubylczego jedzenia - aby wznieść toast. Kilkanaście metrów od nas w otwartych drzwiach chaty umiera stary człowiek. Co jakiś czas ktoś z rodziny poprawia mu pościel i wachluje. Nam tłumaczą, że jest to nestor rodziny i że jest chory na starość.... Wszyscy traktują to bardzo naturalnie. O piątej nad ranem umarł. |
: Saga rodu Mastersów : Zagłada miasta Rabaul : Z Gladstone do Vanuatu : Z Guadalcanal do Darwin cz. I : Z Guadalcanal do Darwin cz. II : Z Guadalcanal do Darwin cz. III : Z Guadalcanal do Darwin cz. IV |
| 1 | 2 | następna » |
Copyrights 1998-2009 (c) Mirek Wąsowicz - All Rights Reserved |