Strona główna Antica Wyprawa dookoła Świata
     
historia 1980-1991 | horn 1998-2000 | śladami polaków 2003-2004
 
 
: Przebieg rejsu

: Mapa

: Wspomnienia

: Galeria

: Księga Gości

: Napisz do nas


: Zamów biuletyn
   


Z GLADSTONE DO VANUATU - naprzeciw cyklonom.
Jerzy Wąsowicz

Czas ostatnich kilku miesięcy przeszedł nam jak burza. W tempie przyśpieszonym świadomość nasza rejestrowała coraz to nowe obrazy zdarzeń, miejsc, twarzy - tworząc kolejną część naszej żeglarskiej i podróżniczej historii. Nazbierało się tego trochę więc myślę, że pora podzielić się już tym zasobem nowych wrażeń.

Jest sierpień 1994 r., kolejne 2-tygodniowe wypady na Wielką Rafę Koralową w rejonie Capricorn Group przybliżają nam to miejsce. Za każdym razem odkrywamy coraz, to nowe, wręcz urokliwe zakątki rafy. W kręgu ulubionych miejsc, do których chętnie wracamy, nadal pozostaje Hoskin Island ze swoją prześliczna laguną z około dwoma tysiącami dużych ryb będących tam stale i bardzo łatwymi do upolowania. Za każdym razem mamy więc porządny rybny obiad. Właśnie na Hoskin udaje nam się upolować dużą czarną raję, ważącą prawie 40 kg, tutaj też znajdujemy śpiące, na rafie podczas odpływu duże żółwie, a Mariusz odnajduje w niewielkiej zatoce 17 małych rekinów, które pływały wokoło, wygrzewając się w płytkiej wodzie.

I wreszcie w pobliżu Hoskin minęliśmy się z dwoma dużymi trąbami wodnymi, które przecięły nasz kurs za rufą dokładnie w 20 minut po naszym przejściu. Oglądaliśmy to potężne zjawisko z odległości pół mili, oczarowani lecz pełni obawy co by było, gdybyśmy dostali się w te olbrzymie masy wirującej w powietrzu wody. Kolejny raz poczuliśmy respekt dla sił przyrody. Rafa Fitzroy pozostawiła w naszej pamięci wrażenie niezatartego piękna świata podwodnego, jego bogactwa i różnorodności. Chętnie tam przypływaliśmy, chociaż nie było to zbyt bezpieczne miejsce dla jachtu. Wianuszek rafy i ani skrawka lądu za którym można by się ukryć. Tylko kilka miejsc pomiędzy rafami wewnątrz laguny dawało jedynie jako takie możliwości kotwiczenia.

W jednej z wypraw podczas nurkowania płynąc wzdłuż rafy, która tworzyła coś w rodzaju podwodnej uliczki, zobaczyliśmy ze Star (Amerykanka żeglująca z nami przez kilka miesięcy) rekina około metrowego - a więc niewielkiego. Wyglądało na to, iż odpływa, ale po chwili wrócił i wykazywał duże zaciekawienie dwójką przybyszów. Podpłynął do nas na odległość 2 metrów, a potem bliżej. Star coś krzyczała pod maską i naraz poczułem, że drapie się na moje plecy, wypychając mnie jednocześnie w stronę rekina. Ja - niestety za całą broń miałem tylko tenisówki, których używałem do chodzenia po rafie. Harpun i kusza zostały na dinghy. Więc przy kolejnych zbliżeniach machałem rekinowi przed nosem tenisówkami, aż trafiłem go w nos. W końcu zdecydował się odpłynąć, ale jakoś bez zupełnego przekonania, czy powinien to zrobić. Ostatecznie to jego terytorium a my byliśmy intruzami. Chwilę wcześniej przed tym zdarzeniem oglądaliśmy raję piaskową, która leżała przy dużej głowie korala, gdy wtem cała głowa korala zaczęła się ruszać i rozdzielać. Okazało się, że spal na niej duży żółw. Pod wodą wyglądał jak prehistoryczne monstrum. Rafa Fitzroy jest wspaniałym miejscem do łowienia ryb, prawie zawsze z dobrym efektem. Musieliśmy tylko pilnować przynęt, gdy za bardzo interesowały się nią żółwie, a tych nie chcieliśmy złowić.

Ostatni już, wrześniowy pobyt na rafie, od strony połowowej okazał się bardzo mizerny. Załoga innego jachtu motorowego widząc nasze wysiłki i marne efekty podarowała nam dwie duże ryby "Maori wrasse" - bardzo smaczne i znowu była uczta. Bezsprzecznie największym naszym osiągnięciem było złapanie rekina (white shark) o ponad 3 metrowej długości i około 200 kg wagi. Rekin ten narobił nam nie lada kłopotu, ponieważ razem z linką na którą się złowił zaplątał się w nasz łańcuch kotwiczny. Rano sytuacja wyglądała następująco, my złapaliśmy rekina, a on nie pozwalał nam wybrać kotwicy i odpłynąć (czyli złapał Kozak Tatarzyna)... Dopiero po dwóch godzinach udało się Andrzejowi wypchnąć bosakiem hak z pyska rekina i z obopólną ulgą rozstaliśmy się na zawsze.


   
: Saga rodu Mastersów

: Zagłada miasta Rabaul

: Z Gladstone do Vanuatu

: Z Guadalcanal do Darwin cz. I

: Z Guadalcanal do Darwin cz. II

: Z Guadalcanal do Darwin cz. III

: Z Guadalcanal do Darwin cz. IV

 
     
| 1 | 2 | 3 | następna »
       
               
  Copyrights 1998-2009 (c) Mirek Wąsowicz - All Rights Reserved